Bałtyk umiera przez „czarne złoto rolnictwa”
Dyrektywa azotanowa w praktyce, czyli rozporządzenie „pod padniętym cielęciem”
Za postępującą eutrofizację i degradację Bałtyku w znacznej mierze odpowiada Polska, z terenu której pochodzi niemal połowa spływających do wód biogenów (azot i fosfor).
Znaczny udział ma w tym polskie rolnictwo.
Prawo unijne próbuje ograniczać rosnącą ilością azotanów, które trafiają do wód w efekcie postępującej intensyfikacji chowu zwierząt gospodarczych.
Po ponad 25 latach prób wprowadzenia norm unijnych oraz po wyroku skazującym Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, Polska nadal nie umie we właściwy sposób pogodzić interesu rolników i bezpieczeństwa ekologicznego Bałtyku.
Tracą wszyscy. To być może ostatnie lata kąpieli w Bałtyku.
Łąka nie żywi już pola
Problem zbyt dużej ilości nawozów nie występował w rolnictwie tak długo, jak długo gospodarstwa rolne prowadzące chów zwierząt bazowały na paszach z roślin z własnych pól. Niewykorzystane składniki nawozwe w odchodach zwierzęcych były po prostu ponownie wykorzystywane przez rośliny uprawne. Nawożenie organiczne zwiększało również zawartość substancji organicznej w glebie i podnosiło tym samym jej żyzność.
W czasach przed upowszechnieniem nawozów mineralnych, obowiązywała zasada: „łąka żywi pole”. Głównym źródłem nawozów azotowych dla pól ornych były nawozy naturalne, czyli odchody zwierząt, w których związki azotu pochodziły z wiążących azot atmosferyczny roślin motylkowych, występujących powszechnie na użytkach zielonych.
Sytuacja ta uległa zmianie w drugiej połowie XX wieku, gdy zaczęto intensywnie stosować nawozy sztuczne, a system dopłat prowadzony w Europie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej zapewniał wysoką opłacalność produkcji zwierzęcej. Gospodarstwa rolne przestały bazować na paszach produkowanych na własnych polach i rozpoczęły na dużą skalę zakup pasz wysokobiałkowych. Przybyło tyle zwierząt, że nie było już możliwe właściwe zagospodarowanie nawozów naturalnych. Szybko nadwyżki biogenów – w tym zwłaszcza łatwo przemieszczające się z wodą azotanów – doprowadziły do zanieczyszczenia wód powyżej limitów uznawanych za bezpieczne dla wody pitnej (50 mg N-N03/l) oraz eutrofizacji i w konsekwencji zarastania zbiorników wodnych.
I to właśnie głównie aby temu problemowi skutecznie przeciwdziałać, w 1991 roku przyjęto w Unii Europejskiej Dyrektywę Azotanową, regulację krótką (7 stron wraz z załącznikami) i sensowną. Nakładała ona na kraje członkowskie zobowiązania dotyczące m.in.:
- Przyjęcia i opublikowania Kodeksu Dobrych Praktyk Rolniczych – zbioru zasad przyjaznego dla środowiska sposobu prowadzenia produkcji rolnej – do dobrowolnego stosowania przez rolników (Art. 4 pkt 1.a),
- Zidentyfikowania „wód dotkniętych zanieczyszczeniami oraz wód, które mogą być dotknięte zanieczyszczeniami, jeśli nie zostaną podjęte działania….” (Art. 3 pkt 1),
tzn. takich, w których koncentracja N-NO3 jest powyżej, lub które mogą zawierać powyżej 50 mg N-NO3/l, jeżeli nie podejmie się skutecznych działań temu zapobiegających oraz takich które „są lub mogą stać się eutroficzne jeżeli nie podejmie się skutecznych działań temu zapobiegających” (Załącznik 1),
- Wyznaczenia Obszarów Szczególnie Narażonych OSN (Nutrient Valuerable Zones – NVZ) – obszarów będących zlewniami „wód dotkniętych zanieczyszczeniami” (Art. 3 pkt. 2),
- Przyjęcia obligatoryjnych „programów działań” dla gospodarstw leżących na obszarze OSN-ów (Art. 5) – obejmujących regulacje odnoszące się m.in do (Załącznik III):
- okresu zakazu stosowania nawozów organicznych,
- pojemności zbiorników do przechowywania odchodów zwierzęcych, pojemność ta musi przekraczać pojemność wymaganą do przechowywania w najdłuższym okresie, podczas którego rolnicze wykorzystanie w OSN-ach jest zabronione…,
- ograniczenia w stosowaniu nawozów organicznych, zgodnych z dobrą praktyką rolniczą …,
- ograniczenia ilości wykorzystywanych rolniczo nawozów naturalnych do poziomu zapewniającego nieprzekraczanie dawki 170 kg N/ha/rok.
Od początku jej obowiązywanie, wdrożenie dyrektywy azotanowej w Polsce napotykało na poważne problemy. Największym z nich było wyznaczenie Obszarów Szczególnie Narażonych – OSN-ów. Początkowo przyjęto, że skoro w Polsce stężenia azotanów N-NO3 w wodach rzadko osiągają lub przekraczają poziom 50 mg/l, to „wód dotkniętych zanieczyszczeniami”, a tym samym OSN-ów, nie ma. Zapomniano (lub nie chciano pamiętać) o drugim kryterium – podatności wód na eutrofizację.
Polska praktycznie w całości leży w zlewni Bałtyku, który jest zagrożony eutrofizacją (co zresztą znajduje potwierdzenie m.in. w ratyfikowanej przez nasz kraj Konwencji Helsińskiej). Z uwagi na ograniczoną wymianę wód z Morzem Północnym, Bałtyk jest jak „toaleta w której nigdy nie spuszcza się wody” – raz wprowadzone zanieczyszczenia pozostają w nim na zawsze. Niska koncentracja soli, rosnące temperatury oraz eutrofizacja prowadzą do coraz intensywniejszych „zakwitów” sinic i deficytu tlenu w strefach dennych. Negatywne skutki tych zjawisk można było obserwować także w tym roku, kiedy kolejne nadmorskie kurorty zakazywały kąpieli.
Co ciekawe, wdrażając dyrektywę o oczyszczaniu ścieków komunalnych, uznaliśmy całe terytorium Polski za obszar wrażliwy i tym samym zobligowaliśmy się do kosztownych inwestycji związanych z podwyższonym usuwaniem biogenów w oczyszczalniach ścieków. Dlaczego nie przyjęliśmy analogicznego podejścia wobec odchodów zwierzęcych, których unieszkodliwienie jest wielokrotnie tańsze?
Warto przy tym odnotować skalę problemu. W Polsce w gospodarstwach rolniczych utrzymywanych jest ok. 7 mln tzw. Dużych Jednostek Przeliczeniowych (DJP)[1] . Jedna DJP „produkuje” ok 20 m3 odchodów rocznie, co daje w skali kraju ok. 140 mln m3 bogatych w substancje biogenne nawozów naturalnych. Można przyjąć, że udział rolnictwa w odpływie azotu (76,6 tys. t – roku 2015) i fosforu (4,8 tys. ton – rok 2015) do Bałtyku jest nie tylko znaczący, ale wręcz przeważający. Co prawda ilość azotu i fosforu, która trafiała do Bałtyku z terenu Polski w roku 2015 istotnie zmalała[2],ale trudno ocenić na ile jest to tendencja trwała. Polskie użytki rolne to ponad 40% wszystkich użytków rolnych leżących w zlewni morza Bałtyckiego.
Wyznaczając OSN w poszczególnych cyklach wdrażania Dyrektywy Azotanowej początkowo „znaleźliśmy” 21 OSN, które odpowiadały 2% powierzchni kraju (lata 2004-2008). Następnie zmniejszyliśmy ich liczbę do 19 (1,5% powierzchni kraju, lata 2008-2012), a po wielu raportach i analizach w latach 2012-2016 zwiększyliśmy ich liczbę do 95 (6,81% powierzchni kraju). Finalnie na lata 2016-2020 ustaliliśmy, że jest 14 OSN-ów stanowiących 83,1 % powierzchni kraju.
Dopiero wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE[3] zmusił Polskę do właściwego wdrażania Dyrektywy Azotanowej. Realizując wyrok znowelizowano w 2017 r. ustawę Prawo Wodne, która wprowadziła obowiązek opracowania i wdrażania programu działań na terenie całego kraju[4]. Jest to praktycznie równoznaczne z uznaniem całego terytorium Polski za Obszar Szczególnie Narażony. Aż 26 lat potrzebowaliśmy na ustalenie, że Polska leży w zlewni podatnego na eutrofizację Morza Bałtyckiego (co pewnie i do dzisiaj by nie nastąpiło, gdyby nie wyrok ETS). Można więc powiedzieć, że nastąpił wyraźny postęp – niestety niewystarczający, bo obecne prawo pozostawia wiele do życzenia.
Jak 1+1 = 1,5
Jak zatem Polska walczy z zanieczyszczeniem Bałtyku azotanami? Główne działania opisuje wydane w 2018 r. Rozporządzenie[5] – dokument obszerny, zagmatwany, wewnętrznie sprzeczny i zawierający liczne – stare i nowe – błędy.
Na początek przyjrzyjmy się zapisom Pkt. 1.2.1 – Ograniczenia rolniczego wykorzystania nawozów. Pkt. 1.2.1 odsyła nas do „Ustawy o nawozach i nawożeniu”, gdzie w Art. 20 pkt. 1 „zabrania się stosowania nawozów na glebach zamarzniętych, zalanych wodą pokrytych śniegiem”. Zupełnie słusznie, szkoda tylko, że w pkt. 3 tego Artykułu przyjmuje się, że „za glebę zamarzniętą nie uznaje się gleby, która rozmarza co najmniej powierzchniowo w ciągu dnia”. Trudno liczyć, że stosowane w tych warunkach nawozy nie spłyną do wód powierzchniowych z pierwszymi wiosennymi deszczami i roztopami….
Dodatkowo warto sięgnąć do Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi (Dz.U. nr 80 z 16 kwietnia 2008r) wydanego na podstawie Art. 22 tej samej ustawy.
W pkt. 5 tego Rozporządzenia czytamy, że nawozy naturalne w postaci płynnej mogą być stosowane gdy poziom wody podziemnej jest poniżej 1,2 m. Gdyby stosować ten zapis w praktyce, należałoby zlikwidować większość gospodarstw specjalizujących się w produkcji mleka, których łąki i pastwiska położone są na terenach dolinowych. Gospodarstwa te najczęściej prowadzą chów bezściółkowy, a gnojowicę wywożą na użytki zielone wczesną wiosną, gdy poziom wód gruntowych nie spada i nie powinien spadać poniżej 40-50 cm. Obniżanie poziomu wód na tych terenach wiosną poniżej 120 cm prowadziłoby do katastrofalnego przesuszenia i degradacji gleb! Równie kontrowersyjny jest zapis dotyczący „stosowania ręcznego nawozów mineralnych w odległości do 20 m od stref ochronnych źródeł i ujęć wody oraz od brzegu zbiorników i cieków wodnych”. W tych przypadkach można powiedzieć, że tych przepisów na szczęście chyba nikt nie tylko nie stosuje, ale nawet nie zna.
Rozporządzenie p.n. „Program działań….” dotyczy także ograniczeń w terminach stosowania nawozów[6]. Stosowanie nawozów mineralnych możliwe jest od 1 marca do 15, 20 lub 25 października w zależności od położenia danej gminy. Bez żadnego uszczerbku dla ochrony środowiska, można było przyjąć jeden termin dla wszystkich gmin i zmniejszyć w ten sposób objętość rozporządzenia o 74 strony[7].
Prawdziwe problemy związane są jednak z warunkami przechowywania nawozów naturalnych[8]
Rozporządzenie wskazuje, że „pojemność zbiorników na nawozy naturalne płynne powinna umożliwiać ich przechowywanie przez okres 6 miesięcy”, a następnie określa się sposób obliczania ich pojemności[9].
Zadanie wydaje się być bardzo proste, wystarczy pomnożyć trzy liczby:
- średnioroczną obsadę zwierząt w gospodarstwie,
- współczynniki przeliczeniowe poszczególnych gatunków zwierząt na DJP,
- ilość produkowanej gnojówki lub gnojowicy przez jedną DJP w ciągu 6-mcy,
a następnie dodać rezerwę (powiedzmy 10%) i wynik gotowy.
Wartość średniorocznej tzw. obsady zwierząt powinna wynikać z wielkości budynków inwentarskich (liczba stanowisk). Tak jest ona definiowana w innym miejscu rozporządzenia[10], gdzie mówi się o „podmiotach prowadzących chów lub hodowlę drobiu powyżej 40 000 stanowisk lub chów lub hodowlę świń powyżej 2000 stanowisk dla świń o wadze ponad 30 kg lub 750 stanowisk dla macior”.[11]
Projektując zbiorniki na płynne odchody zwierząt musimy zakładać możliwość pełnego wykorzystania wszystkich stanowisk w budynkach inwentarskich.
Niestety autorzy rozporządzenia wymagają obliczenia „obrotu stada” i „sztuk przelotowych” co oznacza, że rolnik musi przewidzieć czy, kiedy i ile danych zwierząt sprzeda, ile padnie, czy ile „podda ubojowi z konieczności” . Ustalenie liczby zwierząt jest w efekcie zadaniem niewykonalnym.
O skali absurdu niech świadczy choć jeden przykład[12]:
0 cieląt sprzedanych + 0 cieląt przeklasyfikowanych + 1 cielę padłe +(2 cielęta na koniec roku – 0 cieląt na początku roku)/2 = 1,5 sztuki przelotowej
Jak autorom wyszło 1,5 z dodawania 1+1 trudno dociec, a co będzie jak cielę w przyszłym roku nie padnie? – całe obliczenia na nic….
Szkoda, że nikt ze zrozumieniem nie przeczytał tekstu „Programu działań…” przed jego publikacją.
Merytoryczna wartość pozostałych części także budzi duże zastrzeżenia. Weźmy pod uwagę tylko jeden przykład dotyczący pojemności zbiorników na gnojowicę[13]. Wymagana pojemność to 5,8 m3 na 1 DJP. Skąd ta wartość jeżeli mówimy o 6-miesięcznym okresie przechowywania (podpunkt 4), a 1 DJP wytwarza ok. 20 m3 gnojowicy rocznie? (co wynika również z danych zamieszczonych w Tabeli 9.). Wartością potwierdzoną, także w praktyce, jest wartość minimum ok. 10 m3 zbiornika na gnojowicę na 1 DJP, a jeżeli uwzględnimy dodatkowo 10% rezerwę, to otrzymamy wynik 11 m3/DJP. Warto przy tym pamiętać o wodzie używanej do mycia, popłuczynach z mycia instalacji udojowych, przeciekach z poideł itp., co w praktyce oznacza w przypadku obór bezściółkowych konieczność budowy zbiorników o pojemności ok. 14 m3/DJP.
Dyrektywa mówi wyraźnie „pojemność zbiorników do przechowywania odchodów zwierzęcych musi przekraczać pojemność wymaganą do przechowywania w najdłuższym okresie, podczas którego rolnicze wykorzystanie w OSN-ach jest zabronione…. Czyli od połowy października do końca lutego. W marcu i do połowy kwietnia gleba może być pokryta śniegiem lub w pełni wysycona wodą – nie ma także możliwości wykorzystywania nawozów naturalnych. Potrzebny jest zatem zbiornik na sześciomiesięczną produkcję gnojowicy, aby unikać nawożenia w całym okresie poza-wegetacyjnym. Przy podanej w tabeli pojemności 5,8 m3/DJP nie będzie to możliwe.
Co gorsza autorzy wprowadzają dodatkowo współczynniki redukujące i tak za małą pojemność zbiorników. Dwa przykłady:
- Współczynnik odliczenia okresu pastwiskowego C = 0,6 – czyli zakłada się, że 40 % czasu w okresie poza-wegetacyjnym zwierzęta spędzają na pastwiskach? W jakim celu? Chyba wyłącznie „turystycznym”…
- Współczynnik odliczenia systemu i wyposażenia F = 0,8 – przykrycie zbiornika na gnojowicę – jak 20% gnojowicy ma „zniknąć” dzięki przykrywaniu zbiorników?
Rozporządzenie wskazuje, że 3,5 m3/DJP jest wystarczającą pojemnością zbiorników na gnojowicę[14]. Jak natomiast wskazuje doświadczenie z wdrażania programów związanych z ograniczaniem wpływu rolnictwa na środowisko, projektując zbiorniki na gnojowicę należy przyjmować normatyw minimum 11 m3 pojemności zbiornika na 1 DJP . W ramach dwóch programów realizowanych w Polsce latach 1995-2004 wybudowano setki takich obiektów, i o ile rolnicy na etapie projektowania uznawali je za „zbyt duże”, to po paru latach eksploatacji oceniali, że „mogłyby być nawet trochę większe”.
Rolnik, który tak zaplanuje i wybuduje zbiorniki, zgodnie z rozporządzeniem, najprawdopodobniej już pod koniec stycznia je zapełni. Stanie wówczas przed dylematem: wylać nawóz do rowu czy wywieźć na zamarznięte pola? Oczywiście może też wybrać budowę dodatkowego nowego zbiornika, co jest oczywiście w sumie znacznie droższe niż wybudowanie od początku jednego zbiornika o wystarczającej pojemności.
„Czarne złoto” rolnictwa kontra zagłada Bałtyku
„Na szczęście” prawo nie przewiduje poważnych kar dla łamiących przepisy. Na rolnika wywożącego gnojowicę na pokryte śniegiem pola inspekcja ochrony środowiska może nałożyć obowiązek uiszczenia opłaty w maksymalnej wysokości 2000 zł. Wiele z gospodarstw prowadzących produkcję zwierzęcą w Polsce to obecnie wielkoobszarowe gospodarstwa rolne, które otrzymują co roku dopłaty bezpośrednie w liczone w setkach tysięcy złotych. Przy tej wysokości kary trudno jest mówić o jej odstraszającej roli. W ostatnich latach inspektorzy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska (WIOŚ) byli w stanie skontrolować rocznie nieco ponad 100 gospodarstw rolnych, czyli 0,18% gospodarstw położonych na terenach obowiązywanie tych przepisów, w czasie gdy OSN-y obejmowały 6,81% powierzchni kraju[15].
Można jedynie mieć nadzieję, że skuteczniej będzie działa Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), która w ramach procedur „wzajemnej zgodności” może i powinna egzekwować prawo, ograniczając lub pozbawiając dopłat bezpośrednich gospodarstwa naruszające przepisy związane z ochroną środowiska.
Budowa zbiorników na nawozy naturalne i budowa płyt obornikowych nie jest tania i dofinansowanie tych inwestycji niewątpliwie byłoby celowe. Dlaczego jednak przypisano to zadanie funduszom ochrony środowiska[16],) a nie ARiMR – trudno zrozumieć. W przeciwieństwie do Agencji, fundusze ochrony środowiska nie mają możliwości organizacyjnych obsługi tego typu i takiej liczby wniosków, ani podstaw prawnych do udzielania pomocy publicznej w rolnictwie. Problem legalności takiego wsparcia może zresztą wystąpić, niezależnie od źródła dofinansowania. Trzeba pamiętać, że terminy wdrożenia Dyrektywy Azotanowej dawno już minęły, a pomocy publicznej nie można udzielać na dostosowanie się do standardów już obowiązujących. Wprawdzie w rozporządzeniu[17]przewidziano okresy przejściowe na dostosowanie do nowych przepisów, ale na ile są to „nowe standardy”, a na ile „standardy istniejące” i to już od dawna, tylko źle transponowane do prawa polskiego?
Prawidłowo stosowane – w odpowiednich dawkach i terminach, nawozy organiczne to cenny nawóz – „czarne złoto” rolnictwa. Dzięki nim podtrzymywana i zwiększana jest żyzność gleb. Wartość składników nawozowych zawartych w 1 m3 gnojowicy to przy obecnych cenach nawozów mineralnych ok. 40 zł! Co zatem może zadziałać? Edukacja, upowszechnianie dobrych praktyk i pokazywanie korzyści ze stosowania prawa dla rolników, jak i wszystkich pozostałych Polaków, korzystających ze środowiska Bałtyku.
Niestety w tym obszarze ciągle brakuje prostych i sensownych regulacji i skutecznego ich wdrażania. Mobilizacja jaka nastąpiła po niekorzystnym dla Polski wyroku unijnego Trybunału, okazała się skutecznym, ale niewystarczającym narzędziem zmiany.
Kontynuowanie obecnej sytuacji oznacza dalszą degradację Bałtyku, który jest największym ekosystemem wodnym regionu i oprócz wymiernych korzyści wynikających z turystyki, jest też ogniwem w tworzeniu innych usług ekosystemowych – czyste środowisko to dochodowy element gospodarki.
Krzysztof Skąpski
- Obornik przechowywany bezpośrednio na gruncie – przesiąkanie zanieczyszczeń do wód podziemnych
- Płyta obornikowa bez zbiornika – gnojówka płynie do najbliższego rowu
- Gnojowica wywieziona na śnieg spłynie w czasie roztopów i zanieczyści wody zamiast użyźniać pola
- Prawidłowo stosowana gnojowica jest cennym nawozem
- Zbiornik na gnojówkę 450 m3 przy płycie obornikowej
- Zbiornik stalowy na gnojówkę 500 m3 z przepompownią
- Zbiornik żelbetowy prefabrykowany na gnojowicę 700 m3
[1] umowna jednostka odpowiadająca zwierzęciu o masie ciała 500 kg lub wielu zwierzętom o łącznej masie ciała 500 kg.
[2] W roku 2014 było to odpowiednio 112,8 tys. ton i 10,8 tys. ton, dane GIOŚ, wyniki Państwowego Monitoringu Środowiska
[3] z 20 listopada 2014r
[4] „Program działań…”, art. 104
[5] Realizując delegację ustawową Prawa Wodnego (Art. 106), Rada Ministrów przyjęła 5 czerwca 2018 r. „Program działań mających na celu zmniejszenie zanieczyszczenia azotanami pochodzącymi ze źródeł rolniczych oraz zapobieganie dalszym zanieczyszczeniom”.
[6] pkt. 1.3 „Programu działań…”
[7] Wykazy gmin Załączniki 2. i 3.
[8] Pkt 1.4. „Warunki przechowywania nawozów naturalnych…”
Podpunkt 4.
[9] podpunkt 6
[10] np. w podpunkcie 11
[11] z definicji zaczerpniętej wprost z dyrektywy o zintegrowanym zapobieganiu i kontroli zanieczyszczeń przemysłowych
[12] Cały Załącznik 4. dotyczący obliczania liczby DJP w gospodarstwie pełen jest błędów i pozbawiony jest jakiejkolwiek wartości merytorycznej. Ograniczę się do jednego przykładu „równania” (str. 91)
[13] Tabela 6 z Załącznika nr 5. „Sposób obliczania wymaganej pojemności zbiorników….”
[14] przykład str. 96
[15] Raport NIK „Zapobieganie zanieczyszczeniu wód związkami azotu ze źródeł rolniczych lata 2010-2018, lipiec 2018
[16] nowelizowany Art. 400a pkt 2a, Prawa Ochrony Środowiska
[17] Załącznik nr 11 do „Programu działań…”